Problemy z jedzeniem dziecka

Mały apetyt dziecka wpycha nas w błędne koło…

Z którego trudno się wydostać… Bo wyobraźmy sobie, choć jest wiele osób które nie muszą sobie tego wyobrażać, że nasze dziecko zrobi gryza na śniadanie, potem nawet nie spojrzy na zupę, zrobi kęs ziemniaków z obiadu. Łatwo powiedzieć, nie denerwuj się, to nie koniecznie za mały apetyt dziecka, później zje więcej.

Oczywiście, jeśli są to pojedyncze posiłki, czy dzień, kiedy widzimy, że dziecko jest przeziębione, czy też ma słabe samopoczucie, to absolutnie nic się nie dzieje. Mało kto jednak zaczyna się martwić od jednego razu.

Kiedy jednak sytuacja jest powtarzalna, a wręcz ciężko nam przypomnieć sobie dzień kiedy dziecko zmiatało z talerza wszystko co podałyśmy, wtedy zaczyna się pytanie, co się dzieje. Często zanim zadamy sobie pytanie, często kluczowe, dlaczego dziecko ma mały apetyt, lub spróbujemy to ocenić na chłodno, próbujemy namówić do zjedzenia czegoś.

Zaufanie do dziecka

Zwykle, na samym początku przygody z karmieniem mamy do dziecka większe zaufanie… a może działamy bardziej instynktownie. Szybko się uczymy, że charakterystyczne kręcenie główką, ruch ust, czy później płacz oznacza, że niemowlę jest głodne. Karmiąc piersią, nie mamy miarki. Ssanie w pewnej chwili ustaje i spokojny maluch usypia. Jeśli mamy wątpliwości, czy dziecko się najada, szukamy pomocy.

Przy karmieniu butelką, już na początku mogą pojawić się wątpliwości, co do odpowiedniego jedzenia. To, że butelka nie została opróżniona, a zrobiłaś ilość wg przepisu na opakowaniu dla określonego wieku, nie oznacza, że dziecko zjadło za mało. Zwracaj uwagę na proporcje mleka w proszku i wody, by były zgodne z informacją na opakowaniu, ale nie na ilość. Ilość jest szacunkowa. Miarą, czy dziecko je odpowiednią ilość jest na przykład odpowiednie przybieranie na wadze w skali miesiąca, co najmniej tygodnia.

Rozszerzanie diety dziecka

Im dalej w las… kiedy zaczynamy rozszerzać dietę, często zamiast zaufania maluchowi pojawia się chęć decydowania. Za dziecko. Jest z pewnością za małe, by decydować jaka porcja jest wystarczająca. Jak więc mu zaufać? Nie wie co dla niego dobre.

Przygotowałaś pyszną zupę, lub kupiłaś słoiczek z najlepszym składem. Jeśli słoiczek jest po 6 miesiącu, znaczy że Twoje 8 miesięczne dziecko powinno wchłonąć i poprosić o jeszcze? Jeśli nałożyłaś małą (tak myślisz) miseczkę zupy, powinno zjeść. I od takiego decydowania za dziecko ile zje, poprzez rozmaite praktyki: od łyżeczki za mamusię, za misia, poprzez książeczki i tablet na stole, zaczyna się presja… I łamanie najważniejszej zasady w żywieniu.

Złota zasada w żywieniu dziecka

Zasada mówiąca o podziale odpowiedzialności w kwestii karmienia:

Rodzic/ opiekun decyduje co i kiedy poda dziecku,

Dziecko decyduje co zje i ile zje

  • Jeszcze jedna łyżeczka to ingerowanie w tą decyzyjność.
  • Karmienie za mamusię i za misia to też ingerencja.
  • Bieganie z łyżeczką lub za kolejnym gryzem również.
  • Bajka na tablecie to już silne odwracanie uwagi i de facto karmienie na nieświadomości.

Dlaczego chcemy decydować ile dziecko zje?

Wydaje nam się, że wiemy lepiej

Dorosła osoba powinna wiedzieć więcej. Są książki, poradniki, orientacyjne porcje. Wiemy ile czasu maluch nie jadł, więc wiemy czy powinien być głodny. To całkiem logiczne rozumowanie, a jednak… muszę Cię zmartwić. Nawet najlepsza mama, niania, babcia nie wie czy i jak bardzo głodne jest dziecko. I nie wie, ile powinno zjeść.

Obowiązkiem dorosłego jest zaproponowanie odpowiedniego posiłku, stworzenie warunków do zjedzenia. Natomiast ośrodek głodu i sytości znajduje się w podwzgórzu dziecka. Dziecka, nie mamy, nie babci. Dlatego nawet najlepsza mama nie może ocenić ile maluch powinien zjeść. Jeśli je niepokojąco mało i w dłuższym okresie nie przybiera na wadze, „spada” na siatkach centylowych, należy skonsultować się z pediatrą.

Inne dzieci jedzą więcej

Inne dzieci mogą też szybciej lub wolniej raczkować, mówić. Mogą być znacznie wyższe lub niższe od naszej pociechy. Dla przykładu roczny chłopiec może mieć między 72, a 82 cm wzrostu i to mieści się w normie. Później te różnice mogą być jeszcze większe. Zapotrzebowanie energetyczne poszczególnych dzieci w różnych okresach będzie ulegało zmianie. Dla przykładu, dziecko które odkryje, że potrafi chodzić będzie tym tak zafascynowane, że jedzenie schodzi na drugi plan.

Nie porównuj dzieci. Porównuj swoje dziecko tylko ze swoim dzieckiem. Jeśli widzisz dużą zmianę w jego apetycie, możesz się zastanowić, z czego to wynika. Jeśli widzisz, że je mniej niż Kasia i Krzyś, uznaj, że właśnie tylko mu potrzeba na tą chwilę.

Pediatra stwierdza, że dziecko za mało waży

Pytanie na jakiej podstawie. Jeśli dziecko rzeczywiście nie przybiera odpowiednio na wadze, znacznie spada na siatce centylowej, a w poprzedzającym badanie okresie było zdrowe i dobrej formie, mamy powód by zbadać sytuację. Zbadać poziom żelaza, zrobić dokładniejszy wywiad na temat diety dziecka. Czasem niestety mama zaczyna się martwić na wyrost.

To, że dziecko jest na 3. centylu wagi i 10.centylu wzrostu i od początku znajduje się mniej więcej w podobnej linii, to nie znaczy że jest chore. Ani, że je za mało. To znaczy, że w populacji tylko 3% dzieci jest tego wzrostu. Czyli nasze dziecko jest niewysokie. I tyle.

Powodów jest cała masa. I niezależnie od powodu, jeśli mama zamartwia się o wagę dziecka, to zaczyna się ryzyko nadmiernego przywiązywania uwagi do wagi 😉 O tym czy słusznie się martwimy, to temat na inny artykuł, ważne, jak reagujemy.

Jak wchodzimy w błędne koło

Nawet jeśli to lekarz stwierdzi, że dziecko za mało przybiera na wadze, zbyt mało je, rzadko kiedy mama otrzymuje konkretne wskazówki. Jeśli je za mało, powinno jeść więcej, proste. Trzeba zatem kontrolować ile dziecko zjada i pilnować by zjadało „odpowiednio dużo” – cokolwiek to znaczy.

Chcemy, by nasze dziecko jadło więcej, a zatem…

Obserwujemy

Każdy ruch, każdy kęs. Przyglądamy się ile czego dzieciak zjadł. Ciągle patrzymy na jego talerz i z precyzją księgowej liczymy kolejne kęsy. Zamiast jeść w miłej atmosferze, dzielić się uśmiechem i relacją z fajnych wydarzeń z dzisiejszego dnia, zamieniamy się w uważnego obserwatora. Dziecko, znajduje się nagle w centrum uwagi.

Ten, kto znajduje się w centrum, przestaje być częścią wspólnoty!

Jesper Jull

Komentujemy

  • Jesz jak ptaszek!
  • Ten brokuł nie gryzie!
  • Jak nie będziesz jadł, nie urośniesz!
  • Zjedz jeszcze mięso, musisz mieć siłę!

I wiele innych. Często komentowany jest każdy ruch dziecka. A że za mało nabiera na widelec, a że się brudzi jak dzidziuś, a że za mało, a że nie po kolei… Każdy powinien się skupić na własnym talerzu. Jeść ze smakiem i cieszyć się wspólną chwilą.

Namawiamy, zachęcamy

Zjedz jeszcze troszkę. Musisz jeszcze zjeść, to zdecydowanie za mało na x-latka. Nie smakuje Ci? Zrób chociaż gryza! I co bolało? To jest pyszne.

Dajemy upust nerwom

Już nie wiem co Ci gotować! Nic nie jesz! Jak tak dalej pójdzie to znikniesz! Człowiek się stara, stoi w kuchni, a ten nic! Nic nie zje, albo dziubnie! I on chce urosnąć?! Chyba na powietrzu!

Robimy miny

Jeśli uda nam się powstrzymać potok niepotrzebnych słów, często i tak robimy miny. Nasz wyraz twarzy wyraża więcej nić tysiąc słów. Jeśli się krzywisz, patrzysz ze smutkiem w oczach, dziecko wie, że zawiodło. Jak zwykle zawiodło.

Niestety nieodpowiednie działania wywołane naszą obawą, że nasze dziecko ma wyjątkowo mały apetyt są często nieodpowiednie. Nie dlatego, że chcemy źle. Przeciwnie, z miłości. Chcemy dla pociechy jak najlepiej, więc skoro więc je za mało, musimy sprawić by jadło więcej. Mamy duży wpływ na to co i jak je nasze dziecko, ale trzeba działać mądrze i bez presji.

Atmosfera presji zwiększa niechęć do jedzenia, zmniejsza apetyt

To jak szef stojący za Twoimi plecami, obserwujący i komentujący, lub tylko krzywo patrzący…. Choćbyś pisała maila jak tysiące innych, tym razem się stresujesz. Mimo, że wykonujesz swoją pracę, nerwowo myślisz, czy nie masz otwartej jakiejś prywatnej zakładki na ekranie. Słowa nie płyną gładko, bo nad każdym myślisz dwa razy.

Nikt nie lubi być obserwowanym. Raczej nigdy nie powoduje to naszej zwiększonej efektywności, a tym bardziej nie pozwala nam na wykazanie się kreatywnością.

Zamykamy się w kręgu wywierania presji…, kręgu zmartwienia i nerwów.

Często słyszę od rodziców:

  • To co mam zrobić żeby w końcu jadł?
  • Jak go nie nakarmię to nic nie zje.
  • On nawet nie chce usiąść przy stole.
  • Siedzi już tak od godziny nad talerzem i zamiast jeść to grzebie
  • On wychodzi z pokoju, gdy tylko postawię zupę na stole

Zestresowane dziecko nie zacznie jeść więcej/ lepiej

ani bardziej rozmaicie. Mały apetyt u dziecka nie zwiększy się, od nacisku. Długotrwała presja, prezentowana na różne sposoby nie otworzy dziecka na jedzenie. Przeciwnie.

Czy gdyby dana sytuacja powodowała konflikty, kłótnie, smutek, dążyłabyś do kolejnej? Dziecko powinno przy stole być częścią wspólnoty – nie wyróżniajmy go nadmiernie. Powinno czuć się swobodnie. Powinno wiedzieć, że miłość mamy nie zależy od ilości zjedzonej surówki. Nie powinno czuć zagrożenia, że humor mamy drastycznie się pogorszy, gdy tylko usiądziemy przy stole.

Tylko dziecko czujące się bezpiecznie, może się otworzyć

Znajdzie się kilka osób, które rzucą pracę, bez żadnej perspektywy nowej. Rzucą się w nieznane, bez grosza w ramach poduszki finansowej. Większość z nas najpierw pomyśli, co chciałaby dalej robić, przygotuje się do tego, poszuka nowej pracy… Nawet wtedy zmiana wymaga odwagi, ale łatwiej podjąć decyzję, ryzyko jest mniejsze.

Jeśli ktoś chciałby Cię zmusić do zjedzenia robaka, bo to świetne źródło białka, zmuszałby Cię do spróbowania czegoś, czego nie znasz w brudnym, nieznanym miejscu, prawdopodobnie walka o to, by nie otworzyć ust trwałaby w najlepsze. Jeśli natomiast w gronie super znajomych trafisz do ekskluzywnej restauracji, nawet najbardziej wyszukane dania powodują raczej ciekawość, niż strach i niechęć.

Dziecko lubi niespodzianki, ale nie przy jedzeniu

Zwłaszcza dziecko w wieku około 1,5 – 5 lat. To okres kiedy najważniejsze jest bezpieczeństwo. Bezpieczne jest to, co jest znane. W fazie neofobicznej dziecko nie będzie chętnie sięgało po nowości, często może pojawić się opór.

Dlatego niezależnie od tego, czy martwimy się słusznie, presją nic nie zdziałamy. Presja nie pomoże dziecku jeść. Musimy sprawdzić, czy dziecko rzeczywiście ma mały apetyt? Czy rzeczywiście je zbyt mało? Jeśli tak, zbadać dlaczego. Poszukać rady u specjalisty i zacząć działać, ale w odpowiedni sposób.

2 Komentarze

  1. Kinga

    Nie zgadzam się z częścią „Bieganie z łyżeczką lub za kolejnym gryzem również (ingerencja).” 🙂 Nasze dziecko nie je, mówi że nie może. Jakbym odpuściła to by nie zjadła (i zaraz by jadła słodycze z szafki i się kręciła po kuchni). Ale jak siądę i podaję łyżką jedzenie to wtedy uśmiech i zjada. Lenistwo. Inaczej tego ująć się nie da 🙂 Dziecko 5 lat. Nie przekonuje mnie z że dzięki wie lepiej. Bo nie wie, jest za małe i nie rozumie,że jak nie zje teraz to zaraz będzie głodne. Niby rozumie, ale tak naprawdę to nie.

    • Komentarz autora postu

      Ośrodek głodu i sytości posiada każdy człowiek i każdy swój. Od pierwszych dni życia dziecko potrafi głośno upominać się o jedzenie, krzycząc 🙂 Jeśli Pani usiądzie z córką przy stole (ważny jest wspólny posiłek!) i pomoże zjeść, to nie jest to zmuszanie i presja. Mówimy o sytuacji kiedy dziecko chętnie otwiera buzię i razem jemy, nie o takiej kiedy podbiegamy w kanapką, dziecko gryzie i biegnie dalej. To zupełnie coś innego.
      „Zaraz by jadła słodycze z szafki” – tu wracamy do złotej zasady żywienia dzieci: Rodzic decyduje CO i KIEDY podaje dziecku, dziecku decyduje CZY zje i ILE zje 🙂

Odpowiedz