Okiem ekspertów

Nie ma niejadków, nie ma dzieci, które nie chcą jeść

„Niejadek”… Jedno słowo – worek, do którego zwykle wrzucamy wszystkie dzieci mające jakieś problemy z jedzeniem, lub jedzące mniej, niż oczekuje opiekun, czy normy. Tymczasem niejadek nie jedno ma imię. Niezależnie jednak od tego, jaki problem z jedzeniem ma maluch…

…nie nazywaj dziecka „niejadek”

Etykieta „niejadek” jest krzywdząca. Jeśli dziecko je mniej niż koledzy i koleżanki, być może mniej potrzebuje. Pamiętajmy, że dwoje dzieci w tym samym wieku ma inny wzrost, inną masę ciała i inne potrzeby. Dlaczego ma zatem jeść więcej, niż potrzebuje?  Z kolei jeśli ma prawdziwy i poważny problem z jedzeniem, wrzucanie go do worka z niejadkami powoduje, że czuje się źle, jest inne, nie spełnia oczekiwań dorosłych. Złe relacje z jedzeniem nigdy nie będą sprzyjały „jedzeniu”. Każda etykieta jest zła.

Niestety są dzieci, które wiedzą już, że są niejadkami. Czasem pierwsze co słyszy nauczyciel przedszkola od rodziców to: ona jest niejadkiem, proszę się nie przejmować. Kiedy dziecko nie chce jeść w przedszkolu też szybko dostaje etykietę „niejadek”, mało kto szuka źródła problemu. Moje ulubione hasło szkoły terapii karmienia „Od pestki do ogryzka” brzmi:

Jedzenie to nie bułka z masłem

To krótkie zdanie doskonale obrazuje temat. Jedzenie nie powinno składać się z bułki z masłem, którą dzieci zwykle chętnie jedzą, bo trudno dostarczyć z jej pomocą wszystkich potrzebnych składników odżywczych.  Z drugiej strony – jedzenie jest trudne. Wbrew temu co nam się wydaje, jedzenie nie dla każdego jest łatwe i bezproblemowe. Wymaga zaangażowania wielu mięśni, współpracy z oddechem i już na etapie karmienia piersią jest wyzwaniem.

Niejadek nie jedno ma imię

Dziecko je mało

Dziecko, które je mało jest nazywane niejadkiem. Warto tylko wziąć pod uwagę, co to znaczy mało. Mało, czyli mniej niż przewidują normy? Mało, czyli mniej niż inne dziecko? Mało, czyli mniej niż przewiduje mama/babcia/niania? To ostatnie mało zwykle bardzo się różni.

Tutaj pojawia się pytanie: ile dziecko powinno jeść? Pierwsza odpowiedź i najważniejsza brzmi: tyle ile chce. Złota zasada w żywieniu dzieci brzmi:

Rodzic/opiekun decyduje co i kiedy proponuje dziecku, dziecko decyduje co zje i ile zje.

To dziecko decyduje co i w jakiej ilości zjada. Ta zasada często jest łamana. W przypadku dziecka karmionego piersią mama nie wie, ile dziecko zjada, bo nie ma miarki (na szczęście 😉 ) i częściej po prostu musi zaufać, że zjada odpowiednią ilość. W przypadku butelki już często pojawia się problem. Jeśli mama zrobiła porcję, którą sugeruje producent mleka modyfikowanego, to często oczekuje, że tyle powinno zjeść dziecko. Podobnie, kiedy zaczynamy rozszerzać dietę dziecka: „jeszcze jedna łyżeczka”, „za mamusię”…

Często po sprawdzeniu przez dietetyka, ile dziecko zjada, po przeliczeniu ile kalorii spożywa w ciągu dnia uwzględniając przekąski, napoje, okazuje się, że zjada tyle ile powinno. Choć nie koniecznie to co powinno 😉

Często słyszę od rodziców: „ale on nigdy nie jest głody” i wierzę w to. Często oferujemy dziecku jedzenie tak często, że nie ma okazji poczuć głodu. Przypomnij sobie pierwsze miesiące życia maluszka. Czy wtedy wrzeszczało wniebogłosy, kiedy było głodne? Umiejętność czucia głodu nie zanika… zmienia się tylko sposób komunikowania.

Kiedy pojawia się problem? Test na niejadka.

Słowo niejadek jest mocno nadużywane, choć jest komunikatem, którego dziecko nie powinno usłyszeć nigdy. Zdarza się jednak, że dziecko ma prawdziwe problemy z jedzeniem, a one są również ignorowane, bo to „zwykły niejadek”.

Jeżeli uważasz, że Twoje dziecko jest niejadkiem, sprawdź to. Przez tydzień oferuj dziecku posiłki, które je reszta rodziny, w towarzystwie choć jednej osoby. Zakładam, że małe dziecko nie jest samo w domu, zatem wspólny posiłek jest możliwy. Zaproś malucha do stołu, a kiedy nic nie zje, wróćcie do swojego planu dnia. Kolejny posiłek proponujemy za 3 godziny. W miedzy czasie dziecko ma dostęp do wody i tylko do czystej wody. Warto prowadzić zapiski, co dziecko zjadło. Jeśli dziecko traci na wadze, konsultujemy się w pierwszej kolejności z pediatrą.

Atmosfera przy jedzeniu musi być przyjemna. Jest to kluczowe, by dziecko chciało usiąść do stołu i zjeść.

Zdarza się, że dziecko rzeczywiście je za mało, albo jego dieta jest bardzo ograniczona.

Dlaczego może jeść za mało?

Skoro zdrowe dziecko nie da się zagłodzić, dlaczego moje by się dało? Sygnalizuję tutaj, jakie mogą być przyczyny, bo może ich być cała masa. Tematy będą rozwijane.

  • anemia – dziecko może mieć mały apetyt. Warto zatem zbadać morfologię, poziom żelaza i w razie konieczności pediatra może zalecić suplementację, po za odpowiednią dietą
  • atmosfera przy stole – bywa, że dzieci są tak zestresowane sytuacją, przy stole, że mają kompletną blokadę. Bywa, że płaczą na widok jedzenia. Jest to autentyczny strach, że będzie musiało zjeść to, czego nie lubi, albo więcej niż chce itp.
  • obrzydzenie do jedzenia, strach – dzieci często mają problemy sensoryczne i wybierają tylko produkty o określonym kolorze, konsystencji… Mają prawo brzydzić się nawet banana. I wymaga to pracy, często z terapeutą. Spróbuj spojrzeć oczami dziecka i zrozumieć: banan jest obślizgły, brudzi ręce, może mieć dziwny zapach (dla niektórych dzieci) i powiedzenie: jest pyszny i zdrowy nie załatwi sprawy. Z kolei podanie nożyka i widelca umożliwiającego zabawę bez dotykania i mokrej chusteczki, jako bazy ratunkowej do wytarcia ręki, może przełamać lody.  Zrozumienie zamiast krytyki o podstawa.
  • problemy logopedyczne – dziecko może mieć problem z radzeniem sobie z określonymi konsystencjami, może mieć obawę przed zakrztuszeniem. Często widać to już w pierwszych miesiącach życia, jednak nie jest rozpoznawane.
  • historia, czyli to jak wyglądało jedzenie wcześniej. Być może dziecko było zmuszane do jedzenia? Może ktoś wpychał jedzenie na siłę, bo przecież każdy człowiek musi jeść? A może kiedyś niebezpiecznie się zakrztusiło? Cała historia związana z jedzeniem jest ważna i warto ją sobie odtworzyć.

Jednym słowem w kontekście jedzenia, lub niejedzenia może się pojawić masa trudności i wszystkie wymagają diagnozy, a czasem terapii, nie zaś schowaniu w worku zwanym „niejadek”.

Nie ma niejadków, nie ma dzieci, które nie chcą jeść. Są dzieci, które nie potrafią jeść i potrzebują wsparcia. Są dzieci, które bardzo brzydzą się jedzenia i również potrzebują wsparcia i zrozumienia. Wszystkie dzieci chcą jeść i chcą czuć się dobrze, zdrowo rosnąć, rozwijać się i chcą też, by rodzice, otoczenie były zadowolone, ale… nie zawsze potrafią.

Nie oceniaj! Zrozum i pomóż!

Z bólem zęba idziemy do dentysty, z grypą do pediatry. Trudności w jedzeniu również się leczy i nie jest to żaden wstyd. Jedno dziecko (lub większość…) potrzebuję gimnastyki korekcyjnej, bo ma krzywy kręgosłup, inne wsparcia logopedy, terapeuty integracji sensorycznej, dietetyka, lub całego zespołu.

Odpowiedz