Na hasło frytki oczy się zaświecą chyba każdemu dziecku. Pytanie –co my na to?
Zakaz będzie jedynie tanią, nic nie dającą ucieczką od problemu. Dziecko (nie wiedząc kiedy) stanie przed dylematem – zjeść bo wszyscy jedzą I okłamać rodziców czy odstawać od grupy.
Sporadycznie zgadzamy się więc i to zasada dotycząca ogółu pyszności wątpliwej jakości dla naszego układu pokarmowego.
Rodzi się tu pytanie – co właściwie za zło siedzi w takim powiedzmy hamburgerze? Buła jak każda inna, warzywka i mięsko napchane po kołnierz, do tego niebo w gębie, cena też do przełknięcia, no i te wężyki wygłodniałych fanów MC mówią same za siebie.
Jakby z grubsza ugryźć sprawę:
– po pierwsze SKŁAD, fast foody to bomba kaloryczna:
- wysoka zawartość węglowodanów (cukrów),
- wysoka zawartość soli,
- wysoka zawartość tłuszczu ( i to z reguły tego najgorszego, wszechmogący raczy wiedzieć ile razy odgrzewanego a to już jest rakotwórcze),
- dla odmiany bieda z zawartością błonnika, witamin i soli mineralnych.
– po drugie TECHNOLOGIA:
- pozwala skutecznie zapychać żyły (dzięki izomerom trans)
- prowadzi do powstania potencjalnie rakotwórczych dioksan i akryloamidu.
– po trzecie MODEL SPOŻYCIA:
- łączenie potraw o wysokiej zawartości energetycznej np. hot dog + frytki,
- zastawianie posiłków z wysokocukrowymi napojami,
- zwykle szybkie tempo jedzenia i nie poprzestawanie na jednej porcji.
Pamiętajmy, że taki klasyczny zestaw – hamburger (255-575 kcal) + frytki (235-470 kcal) + napój 110- 215 kcal), w zależności od wielkości może pokryć nawet połowę naszego dziennego limitu kalorii… a za godzinę i tak kiszki będą marsza grać.
Odpowiedz