Dziś o magicznych ziarenkach niegdyś uchodzących za pokarm Bogów, obecnie afrodyzjak kryjący w sobie chemiczny związek miłości (o mało romantycznej nazwie fenyloetyloamina). Mowa o ziarnach kakaowca, czyli esencji tego, co kochamy w czekoladzie.
Lista korzyści ziaren kakaowca jest naprawdę długaśna, to prawdziwe bogactwo minerałów, istna kopalnia antyoksydantów, przeciwutleniaczy i jedno z najbogatszych źródeł magnezu, który strzeże naszą centralę (serce). A to dzięki flawonoidom (epikatechine konkretnie)- upierdliwie gorzkiej substancji mającej miłościwy wpływ na nasz układ sercowo-naczyniowy, poprawiającej ukrwienie mózgu, pamięć krótkotrwałą i krążenie krwi.
Ziarna kakaowca to świetny poprawiacz humoru i antydepresant. To również posiadacz pokaźnej dawki żelaza.
Jednak żeby nie było za pięknie- ziarna w dużej mierze tracą swoją moc w procesie produkcyjnym (np. w wysokich temperaturach), co oznacza że zjedzenie tabliczki czekolady zamiast uzdrowienia naszego serca może zasponsorować co najwyżej zatwardzenie.
Zawsze jest jednak jakieś wyjście z sytuacji- wystarczy przejechać się do Ameryki Południowej i odszukać w tropikach drzewo kakaowca …dla tych, którzy nie lubią wyzwań zostaje allegro tudzież sklep ze zdrową żywnością. Sekret polega na tym żeby wcinać nieprzetworzone ziarna. Fani gorzkiego smaku mają najmniej zachodu -mogą delektować się surowymi ziarnami. Pozostali czyli prawie wszyscy 🙂 mielą ziarenka mocy i dodają do koktajli, owsianek czy jogurtu.
Wreszcie możemy przygotować sobie prawdziwe kakao ( nie pseudo z toną cukru). Za tydzień przepis na domową czekoladę.
Smacznego!
Odpowiedz