Etykietowe śledztwo

Z chemicznego na ludzki – czytamy etykiety

To, że warto czytać, to wiemy, to że zwykle nie czytamy, to też żadna nowość…

Jak tu coś z tego etykietowego bełkotu zrozumieć?

DSC_0046

  1. Pamiętajmy, że lista składników podawana jest w kolejności od tego składnika, którego jest w produkcie najwięcej, do tego którego jest najmniej.

Tu mój ulubiony przykład- herbatka granulowana z kopru włoskiego dla najmłodszych ( produkt jednej z czołowych firm produkującyh żywność dla dzieci). Składniki: glukoza, ekstrakt z kopru włoskiego 6% . Prosty rachunek 94% herbatki to cukier …a cała reszta to uzdrawiająca moc koperku. Jest dylemat- czy bardziej cieszyć się z faktu, że dziecko nie ma jeszcze zębów czy że herbatka nie zawiera dodatku barwników, syntetycznych substancji aromatycznych, substancji konserwujących a nawet glutenu bo tym chwali się producent?

  1. Zwracajmy uwagę na fakt, czy wybrany produkt jest rzeczywiście tym, co chcemy kupić, np. jest to ser a nie substytut sera, sok a nie napój, masło a nie miks tłuszczowy. Na etykiecie, oprócz nazwy handlowej (np. śmietankowe) musi być nazwa kategorii produktu np. masło. Gdy nie znajdziesz słowa masło, produkt jest prawdopodobnie miksem tłuszczowym (potwierdzi to skład produktu).
  2. Hasło bez cukru nie musi oznaczać że go tam nie ma: glukoza, syrop glukozowo-fruktozowy, aspartam ( E 951), acesulfam K ( E 950), sacharyna, sorbitol, latkitol… to tez cukry.
  3. Wybierajmy produkty, zawierające naturalne źródła składników odżywczych, np. soki, owoce i warzywa.DSC_0065
  4. Szukajmy produktów o wysokiej wartości odżywczej.
  5. Kupujmy produkty jak najmniej przetworzone .
  6. Zawsze weryfikujmy hasła marketingowe ze składem z etykiety.
  7. Nie musimy studiować całych etykiet, ale rzućmy chociaż okiem na zawartość chrzanu w chrzanie, owoców w dżemie czy pomidorów w ketchupie bo rozpiętość procentowa potrafi być oszałamiająca.
  8. Nie zaszkodzi też zerknąć na wartość odżywczą w 100g/ 100 ml produktu. Wiedząc, że łyżeczka na 5 gramów łatwo możemy obliczyć ilość węglowodanów         (cukrów) czy soli w opakowaniu.

Warto poświęcić chwilę na rozszyfrowanie podawanych informacji na etykietach, może się bowiem okazać, że data ważności dawno minęła, liczba różnych „E” dorównuje tablicy Mendelejewa a my…. straciliśmy apetyt. Polecamy jedno: od dziś, czytamy etykiety.

Beata

Odpowiedz