Okiem ekspertów

Jak odmówić dziecku?

Jak odmówić dziecku?

O tym, że odmawianie jest sztuką dowiedziałam się dopiero po urodzeniu dziecka.

Asertywność nigdy nie była moją mocną stroną, jednak  w starciu z małolatem wypadałam jeszcze gorzej.

W moim matczynym umyśle słowo NIE brzmiało wyjątkowo pejoratywnie, więc postanowiłam sobie, że nie będę nadużywać tego słowa.

2016-02-14-15-11-43-6

Rangę problemu uświadomiłam sobie stosunkowo niedawno, kiedy obserwowałam potyczki nieletnia vs żywiciel.

Ku mojemu zaskoczeniu dziecię nie stosowało na ojcu żadnych technik manipulacji (czytaj teatralnego płaczu i spektakularnego tarzania się po ziemi) i wyjątkowo łagodnie przyjęło do wiadomości, że dwadzieścia przysiadów z dzieckiem na szyi to wydolnościowy maks ojca.

Gdybym to ja została „poproszona” o takie akrobacje pewnie skończyłoby się przyjazdem karetki na sygnale, bo nie umiałabym po prostu powiedzieć „NIE”.

Jednak nie ta sytuacja skłoniła mnie do ćwiczenia asertywności.

Pewna mądra pani poleciła mi dzieło Jaspera Julla „Nie z miłości”, co kompletnie wywróciło moje życie.

Wczytując się w słowa owego duńskiego psychologa miałam wrażenie, że gram główną rolę w tej książce, a pan Jull zebrał do niej dane na podstawie obserwacji moich zachowań.

Najgorsze jednak było to, że moja postawa wyrządza więcej szkody niż pożytku.

Dlaczego?

Bo „NIE to odpowiedź, w której jest najwięcej miłości”.

2016-02-14-15-11-09-4

Długo trwało zanim zrozumiałam to przesłanie. Jak odmawianie może być formą miłości? Czy rolą rodzica nie jest uszczęśliwianie dziecka?

Kiedy zaczęłam analizować swoje zachowanie zdałam sobie sprawę z tego, że często moje usta mówiły „TAK” chociaż wszystkie inne części ciała krzyczały „NIE”. Dzieci są przecież mistrzami w wyczuwaniu  nastrojów rodziców – a takie sprzeczne sygnały budzą u nich. niepokój Zdecydowanie prościej jest wyrazić zgodę i czekać na pozytywny rezultat niż zmierzyć się z odmową i szukać wspólnego rozwiązania. Według autora książki bez poszanowania własnych potrzeb nie można budować dobrych relacji, bo oparte będą na fałszywych emocjach.

Najbardziej przemówił do mnie argument o budowaniu poczucia bezpieczeństwa u dziecka dzięki stawianiu mu granic. Dorosły, który nie jest w stanie przeciwstawić się żądaniom dziecka jest na pewno na tyle słaby, że nie zdoła obronić swojego potomstwa w razie niebezpieczeństwa. To budzi lęk i może być przyczyną agresji.

Zbytnia uległość wobec dziecięcych próśb rodzi problemy także w przyszłości, kiedy to okazuje się, że nic nie przychodzi już z taką łatwością. Pojawia się frustracja, a stąd już tylko krok do zachowań agresywnych. Dziecko musi nauczyć się sztuki odraczania gratyfikacji, żeby wieść szczęśliwe życie.

Niby banalne i logiczne to czemu tak trudno wprowadzić to w życie?

Samo przeczytanie książki niestety nie uczyniło mnie mistrzem asertywności, ale wskazało obszar nad którym warto popracować.

2016-02-14-15-10-41-1

 

Odpowiedz